wtorek, 27 grudnia 2011

"Stomilowcy - kibice sponsora"

W serwisie weszlo.com ukazał się felieton Michała Treli o zespołach piłkarskich, które w swoich nazwach mają odniesienie do sponsora [prześledziłem jego ostatnią twórczość i fetysz nazw klubów jest aż nadto wyeksponowany - przyp.]. Zawsze jest tak, że jeśli po dwóch-trzech akapitach nie spodoba mi się dany tekst, to dalej go nie czytam. Autor jednak w szczególności pisał o Stomilu, więc zmusiłem się i doczytałem do końca. Kiedy jednak postanowiłem wyrazić swoje zdanie, na weszło nie było już ani śladu. Być może ktoś jeszcze raz przeczytał te głupoty i doszedł do wniosku, że takiej grafomanii lepiej nikomu nie pokazywać.

Autor już na wstępie stawia dość kontrowersyjną tezę - kibice Stomilu to kibice sukcesu. W tym miejscu po raz pierwszy zastanowiłem się nad siłami intelektualnymi Michała Treli. Jakie to "sukcesy" odniósł Stomil w swojej historii? Te kilka lat w ogonie pierwszej ligi można uznać za wybitne osiągnięcie? Nie chcę nawet pytać, czym dla "mitrela" są mistrzostwa kraju Legii, Wisły, Ruchu albo Górnika. Czy w ogóle znalazłby słowo, którym byłby w stanie je opisać?

Przez tekst przewija się także pełne niezrozumienie futbolowych realiów. W poprzednim systemie prym wiodły przede wszystkim kluby resortowe i przyzakładłowe, utrzymywane w odmiennie inny sposób niż obecne drużyny. W polskie miasta wrosły zatem kluby takie jak Stilon, Elana czy właśnie Stomil, stając się ich nieodłącznymi częściami. Obecnie dawne zakłady pracy albo podupadły, albo przestały wspierać lokalną piłkę. Zestawienie ww. klubów z Podbeskidziem Bielsko-Biała, zmieniającym nazwę co kilka lat (ze względu na widzimisię sponsora), to nadużycie prowadzące do manipulacji niezorientowanym czytelnikiem.

Od kiedy pamiętam, w Olsztynie zawsze chodzi się "na Stomil". W trzeciej lidze, drugiej, pierwszej... gdy klub upadł, to jednak na stadion ludzie chodzili na Stomil, mimo iż oglądali piłkarzy OKS-u 1945. Kilkudziesięcioletnią tradycję olsztyńskiego klubu można pominąć dla wyciągnięcia "wniosku" - kibice utożsamiają się z nazwą dającą im sukcesy. Tylko że kibice nie chcą identyfikować się z kilkuletnimi tworami jak np.: Groclin, Lukullus Świt, Dospel czy teraz Bogdanka. Sponsorzy przestali się bawić w Romana Abramowicza, a mimo to "właściwe" kluby przetrwały. Tak samo przetrwał Stomil, który dzięki działaniom kibiców, wreszcie się odrodził.

Może teraz Michał Trela zrozumie, o co w tym wszystkim chodzi. A chodzi tylko o tradycję. Tradycję i uczucia, których zwykły konsument sportu nigdy nie zrozumie.

Komentator

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz