środa, 2 listopada 2011

Kilka słów o PZPN-ie

PZPN, PZPN, ilekroć słyszę tę nazwę, to za każdym razem w głowie dudni mi "nieoficjalny hymn kibiców". Z każdym dniem przecież przybywa powodów do takiego wyrażania zdania o związku. Tym razem czerwone macki przypomniały sobie o Olsztynie, gdyż przy okazji meczu z Widzewem można było trochę podreperować stan konta ulubionego stowarzyszenia wszystkich Polaków.

Cóż takiego się stało? Spieszę z wyjaśnieniem - kibice Stomilu brzydko śpiewali. Nie fałszowali co prawda jak Mateusz Krautwurst na gali KSW, tylko brzydko się odzywali do kibiców Widzewa. A tak nie wolno. Akurat tu mamy do czynienia z pierwszą farsą, bo to raczej fałszowanie hymnu narodowego powinno być ścigane z urzędu, a nie drobne utarczki słowne fanów na stadionie. No nic, ta kara dla klubu nauczyła nas sprawiedliwości - nie wolno widzewiaków i mieszkańców Łodzi wyzywać od Żydów, za to nas można od takich, co to stoją pod latarnią. I bynajmniej nie chodzi tu o prostytutki. Za to kary nie ma.

I teraz najlepsze. Karę za zachowanie kibiców dostaje klub. Kowal zawinił, Cygana powiesili. Gdyby w PZPN-ie pracowali normalni ludzie, to by było normalnie. Teraz, jeśli kogoś obrażę, to on składa pozew do sądu i niezależny sędzia rozstrzyga: obraził, to niech przeprasza i płaci; nie obraził, idźcie do domu. Uszczypliwościami wobec kibiców Widzewa urażony został jeden organ PZPN, a drugi wydał decyzję, by klub mu wpłacił tysiące na jego konto. Rewelacja, co? Teraz wyobraźcie sobie, że nazywacie kogoś śmieciem w obecności sędziego sądu X, który wydaje postanowienie, że Wasz pracodawca ma wpłacić na konto sądu 5 tys. zł. Nielogiczne, prawda?

Któż by się jednak spodziewał logiki i sprawiedliwości. Związkowy skarbnik już zaciera rączki na wieść o kolejnym przelewie - będzie co pić na kolejnym zjeździe delegatów. Bo na zakąskę to chyba nie wystarczy.

kom

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz